Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się blada i znużona, oczy zciemniałe gorzały niespokojnym blaskiem i były podkrążone fijoletową obwódką.
Nie zbliżała się doń, on sam ujął ją za ręce i całował.
— Gdybyś wiedziała, Lila, co się ze mną dzieje — szeptał — chodzę już od piątej rano na dworzec, myślałem, że nie zobaczę cię już, że odjedziesz.
Oparł swą rozbolałą, znękaną, jasną głowę o piersi Lilith i siedział tak, jak bardzo chore, zmęczone dziecko.
Lilith przyszły na myśl słowa, które przez całą noc były w niej, teraz je dopiero sobie przypomniała, dziwiąc się, iż mogła popaść w taki niewytłómaczony stan.
Patrzyła na Adama w milczeniu, z przykrem przeświadczeniem, że jednak on nie pójdzie za nią, to jest, że nie będzie tym, którego ona przemieni, który patrzyć będzie na zatargi świata z pobłażaniem.
Było już w niej pewnem, że nie potrafi się on wznieść do uznania kultu ciała, szału i że nie pojmie nigdy, że życie jest właściwie chwilą, że szczęście jest także jedynie chwilą, że nie wolno psuć chwili, bo się psuje życie.
Uważał się za przestępcę i uznawał