Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dał się słyszeć zdumiony, krótki okrzyk kobiecy:
— A!... a!...
Następnie drzwi zatrzasnęły się z impetem.
Lilith, patrząc na to, zanosiła się od śmiechu, istotnie, sytuacja była nad wyraz komiczna, a wywołało ją roztargnienie Adama, który powróciwszy, drzwi wprawdzie zamknął, ale zupełnie niepotrzebnie, klucz wyjął i położył wraz z jabłkami na stole.
W porze tej pokojówka zazwyczaj przychodziła słać łóżko na noc, czyniła to podczas nieobecności Lilith, to też i dziś, nie widząc klucza w zamku, była przekonana, iż pokój jest pusty, drzwi zatem otworzyła swoim drugim kluczem.
— Skompromitowałeś mnie — śmiała się Lilith.
— Ale ja, jakże ja potem stąd wyjdę! — mówił Adam — spotkam tę dziewczynę niezawodnie.
Był zajściem tem zrozpaczony, wstydliwość jego poruszona była do głębi, nie wyobrażał sobie, aby kiedykolwiek bądź miał się przedstawić w ten sposób kobiecie.
— Nie martw się — pocieszała go —