Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwolna, wyczekująco, one też zaszemrały zcicha, skrzypiąc.
Ach, jakże pragnął, aby się coś takiego stało, by mógł wrócić, lecz nic takiego się nie stało i Adam odszedł.
Lilith odjęła ręce od twarzy i rozejrzała się.
Jeśli Adam sądził, że płakała, mylił się.
Oczy jej suche i płonące wraz z zaciętemi ustami nadawały małej twarzy wyraz niezwykłego podrażnienia.
— Jakto, poszedł? — zdawało się wybiegać milczące pytanie.
I to ona, ona sama odpędziła go... i co teraz będzie z nią?...
Wszystkie jej pragnienia zapadły się, powinna była zatem wyć z rozpaczy, tymczasem nie czuła owego bólu, szarpiącego wnętrzności.
Nic z tego, Lilith przedewszystkiem była oburzoną na siebie za swój niezręczny pośpiech, przypisując mu porażkę. Po za tem odczuwała jedynie zniewagę, zadaną dumie, zawsze zwycięskiej, pewnej siebie, pożądanej przez wszystkich kobiety.
Nie wyobrażała sobie takiego zakończenia, najbardziej bolała ją jej własna omyłka, sądziła bowiem, że Adam będzie