Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/090

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zatem nie chciałaby pani, aby nas spotkał?
— Nie chciałabym?... — zdziwiła się szczerze — pan wie, jak mało zwracam uwagi na formy, a zresztą i tak jutro się dowie o naszej nocnej wycieczce.
— A z nim, czy chodziła pani również tak, jak ze mną? — spytał niespokojnie, starając się dojrzeć wyraz jej twarzy, ale na to było nazbyt ciemno.
Pytanie to ucieszyło ją, gdyby można, byłaby zakrzyknęła głośno z pełnych, rozradowanych piersi:
— Nie, nigdy, ani z nim, ani z nikim nie chodziłam tutaj w żadnej porze tak, jak z panem.
— Ze mną, tylko ze mną — powtórzył, a jego młody, soczysty głos rozpłynął się w ciszy, jak przeciągły, wiolonczelowy ton.
— Tylko z panem — przyświadczyła raz jeszcze.
— A dlaczego ze mną? — zapytał prawie szorstko.
Zapanowała chwilowa cisza.
— Bo mi się tak podoba — odparła Lilith i cichuteńko rozśmiała się.
Adam drgnął.