Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pojedzie do Paryża i karjerę swą skończy prędko, jako lekarz prowincjonalny.
— Tak pani myśli — wyrzekł urażony.
— Tak. Naturalnie ożeni się pan i zostanie dzieciorobem i robigroszem. Proszę nie zaprzeczać, czuję w panu ojca rodziny. Tacy idealiści i wstrzemięźliwi zazwyczaj tak kończą.
Spuścił głowę, było mu bardzo przykro, lecz nie zaprzeczał.
— Może pani ma rację — przyświadczył zgnębionym głosem — proszę mi jednak powiedzieć, czy nawet takie kobiety, jak pani, lubią lampartów i blagierów?
Pytanie było zadane tak znacząco, a przytem spojrzenie jego lazurowych oczu było tak naiwnie czyste, że kobieta mimowoli rozśmiała się.
Czyżby te oczy kryształowe zupełnie dziecięce oczy mogły kłamać? — zadała sobie pytanie. Tak, ale oczy owe wtedy na nią nie patrzyły. A usta? Wzrok jej padł na te różowe, świeże, prześliczne usta... I uchwycił ją wielki żal, nawet pewna wątpliwość. Jakto, splamiłyby się kłamstwem? A jednak była prawie pewna, że kłamały.
Weszli już na górę. Nogi ich tonę-