Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/017

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kto jednak mógł to zrobić? Kto o nim myślał?
Wszak żadna z panien nie odważyłaby się wejść do jego kawalerskiego pokoju, zresztą one ubierały się w barwne gwoździki lub różowe róże, przytem żadna z nich nie pachniała tak, jak ten biały chryzantem.
Pochylił się nad nim i wchłonął słodką rozmarzającą woń subtelnej perfumy, poczem położył go przy łóżku, nie przestając myśleć o nim, był jednak zmęczony i wkrótce usnął, wciąż czując zapach.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .


Zaspał, wstał późno, gdy zszedł na dół — jej nie było. Zobaczyli się dopiero w południe.
Podała mu rękę z swym zwykłym uśmiechem, ale nie zapytała, czemu nie przyjechał rano.
Zajęta była rozmową z młodym pięknym Jumartem, który przyszedł ją odwiedzić.
Adam, nie wiedzieć czemu, patrzył z niechęcią na drobną postać Jumarta,