Strona:PL Gallus Anonymus - Kronika Marcina Galla.pdf/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
23)  Najpotężniejszém królestwem Rusi przez 10 miesięcy rozporządza.

Toż to dopiéro powód niesłychanego przerażenia, dla naszéj niańczącéj krytyki, owych 10-ciu miesięcy rządów Bolesława Chrobrego, w Kijowie i dalej posuniętym Dnieprowém Podolu — na podobieństwo nagłego odezwania się dziecka bełkotem niezrozumiałym, gdy dotąd za wieczne niemowlę było poczytywaném? Jeżeli gdzie jaki spotykał Galla, zarzut bezliczebności rocznikarskiéj, z gwarem wielogłosym i hucznym gomonem — tu już jak na urodzenie się potworu, wołanie. Ależ bo ślicznej urody, stojący w pobliżu chłopczyk, tak dźwięcznym, tak melodyjnym językiem przemawia: tą żywą nadobnością; jedyną nadzieją domu, dla naszych krytyków, jest Dytmar, cudne postępy obiecujący wychowaniec, niewiadomo, czy dla potulnéj swéj miny, w daném zdarzeniu wątpliwém? czy przeciwnie, dla saméj hardości spójrzenia i mowy niechętnéj a niekiedy szorstkiéj i opryskliwéj? Dalejże obrachowywać z całém spółczuciem, jego każde na pół dwuznaczne słowo! Błogosławiona każda chwila z nim spędzona! aż do ostatnich godzin jego doczesnego pobytu na tym bożym świecie! Jakimże to kluczem niewątpliwym, do rozwiązania wielkiéj dziejowéj zagadki, jest data zgonu wielkiego kronikarza — dzień 1-szy grudnia 1018 r.! Ona wszystkie dawniejsze i późniejsze zrównania algebraiczne rozwiązuje. „Dytmar“ dowodzą[1] „zupełnie spółczesny (wyprawie kijowskiéj), bo umarł w kilka miesięcy po zdobyciu Kijowa przez Polaków, najwięcéj z trzech (to jest w zestawieniu z Gallem i Nestorem) na wiarę zasługuje, nie tylko dla tego, że był spółczesnym wypadkowi, ale że niewątpliwie lubił prawdę (a tamci dwaj ją barwili lub przeistaczali?) mieszkał blizko stolicy polskiéj (blizko Gniezna) więc aż ztamtąd autentyczne wiadomości odbierał?), znał osobiście wielu rodaków swoich na tę wyprawę idących i wracających z niéj. (czy prawdopodobnie? czy rzeczywiście? bo sam nigdzie o tém w kronice swej nie wspomina), oraz najżywiéj się zajmował losami Bolesława, którego ponieważ ze względów politycznych nie lubił i za „głównego prześladowcę państwa niemieckiego“ uważał, (myśmy w życiorysie jego, obok przekładu kroniki, ważyli się powiedzieć: „którego pomyślność pióro mu z ręki wytrąciła, bez dopełnienia nawet w całości programu, kiedyś zakładanego sobie do wykonania“) — przeto każdy krok jego, każde poruszenie najbardziej śledził i zapisywał

  1. Zob. Wyprawa kijowska Bolesława W. przez Karłowicza.