Strona:PL Gabriela Zapolska - Z pamiętników młodej mężatki.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się wcale. Czułam mocno, że ubrałam się niewłaściwie i byłam zanadto wystrojona, choć wzięłam na głowę moją kapotkę z fjoletowemi skrzydełkami, aby wyglądać poważniej. Mieszkamy na ulicy Hożej, a gdy doszłam do Aleji Jerozolimskich, byłam czerwona jak upiór, tak mi krew biła do głowy. Żałowałam, że nie było po drodze jakiego kościoła, ażebym mogła schować się choć na chwilę. Nie wyobrażałam sobie, że tylu ludzi po ulicach chodzi i tak ordynaryjnie potrącają. Może to ja ze zmieszania szłam tak niezgrabnie, ale boki miałam zupełnie obolałe! W dodatku zerwał się wicher i ciągle miałam pelerynę na głowie. Kapelusz mi się przekręcił na bakier, szłam przed siebie jak błędna. Z początku starałam się mieć pewną siebie minę, ale powoli straciłam możność kierowania swoją wolą. Prosiłam ciągle tylko Boga, ażebym nie spotkała kogo ze znajomych. Nagle na rogu Chmielnej ktoś mi się ukłonił. Kto, nie wiem. Widziałam tylko, że to był mężczyzna, lecz właśnie wtedy wiatr założył mi na głowę pelerynę, a kapelusz zsunął mi się na oczy. To mnie dobiło. Z rozpaczy kiwnęłam na przejeżdżającą dorożkę i siadłam do niej. Gdy już wsiadłam,