Strona:PL Gabriela Zapolska - Z pamiętników młodej mężatki.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łam się i byłam swobodniejszą w jego towarzystwie, niż przypuszczać mogłam. Tembardziej przyszło mi to z łatwością, że odkryłam wreszcie na poręczy krzesła pani Troickiej moje okrycie i zaszyłam się w nie czemprędzej jak żółw w skorupę. Okrywszy moje „solniczki“, uczułam się pewniejszą siebie.
Molicki patrzył na mnie ze zdziwieniem.
— Dlaczego pani się okrywa? — zapytał — czy pani zimno?
— Nie! — odpowiedziałam mimowolnie.
— A więc dlaczego?
Milczałam.
— Takie ma pani ładne linje ramion i szyi! — ciągnął, zarysowując jakąś linję w powietrzu — nie należy tego, co ładne, zakrywać.
Byłam zdumiona i dziwnie pomieszana zarazem.
Moja szyja i ramiona ładne?
To szczególne.
Nagle ujrzałam przed sobą Izę. Przywitała się z Molickim i uśmiechnęła się, patrząc na mnie.
— Ja do pani z prośbą! — zaczęła — obec-