Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ŻABUSIA. Złodziej? to gorzej niż złodziej... Wyobraźcie sobie, że tego pana przez furtkę balkonową, wepchnęła na nasz balkon Maniewiczowa.
BARTNICKI. Dlaczego?
ŻABUSIA. Jakto dlaczego? to...
BARTNICKI. A!...
ŻABUSIA. Tak!
BARTNICKI (dusząc się ze śmiechu). Jak Boga kocham!... a to biedny Maniewicz!
ŻABUSIA. Teraz chodzi o to, żeby Maniewiczową z biedy wyciągnąć. Trzeba tego pana koniecznie stąd wyprowadzić. Tymczasem zdaje mi się, że Maniewicz się czegoś domyśla i czatuje na jego wyjście, w której sąsiedniej bramie. Mój złoty, brylantowy, jedyny Raku... wyprowadź ty go z domu. Skoro z nim będziesz szedł, Maniewicz pomyśli, że to twój znajomy i nie będzie go napastował...
MARJA (do brata). Spodziewam się, że do tego ręki nie przyłożysz...
ŻABUSIA. Dlaczego?
MARJA (gwałtownie). Bo żona oszukująca męża jest istotą godną pogardy i powinna zasłużoną ponieść karę...
ŻABUSIA. Ja sama także potępiam tego rodzaju kobiety... Maniewiczowa jednak jest dla mnie bardzo uprzejmą, dobrą i nie mam