Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/445

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nia i porady. Wie zatem, że tam w Warszawie — na Wareckiej, nowoprzyjęta służąca zaciąga, froteruje, trzepie dywany, a mąż jej myje figusy, palmy, okurza obrazy, odświeża abażury i wydobywa pościel. Chłopcy już przyjechali, szykują się do rozpoczęcia roku szkolnego, skupują zeszyty, wieczorami przepowiadają dawne lekcye. W Warszawie na ulicach, wszyscy gdzieś śpieszą, dążą. Jakieś nowe, silniejsze tchnienie życiowe przebiega powietrze.
A ona?
W tym numerze hotelowym sama z dzieckiem, które wlecze za sobą w niepewne istnienie, zdenerwowana, bez środków do życia, niby kochanka, a nie kochanka, pozostawiona w ten wieczór pastwie własnych myśli...
Zamknęła portmonetkę i powróciła znów do okna.
Przypomniała się jej taka sama noc, spędzona w Krakowie, w tym samym hotelu o piętro wyżej, przed dwoma miesiącami.
Zajmowały ją wtedy kupione w Sukiennicach, koronki i kapelusze na Floryańskiej ulicy.
Skąpiła na szynce i starała się imponować służącej hotelowej. Teraz to wszystko wydaje się jej dalekie, marne, żadne, niepotrzebne. Stoi na rozdrożu życia, i ta chwila tragiczna, przez którą przechodzi, przeraża ją powagą swoją.
Bo dopiero dziś, gdy wyjechała z tej Obidowskiej sadyby, gdy znikła jej z przed oczu pełna czaru zakopiańska dolina — Tuśka rozumiała, jak ogromnie ważne postanowienie zrodziło się w jej duszy, tam w tej chałupie, o którą biły halne wichry, i deszcz strugami siekł, jakby chciał ją zmyć z powierzchni ziemi.
Żyła tam, jakby oderwana od reszty świata, jakby to wszystko działo się »nie naprawdę«, tylko we śnie. Tu weszła już na drogę obraną i doznała tak strasznej trwogi, że poprostu ciężko jej przeżyć i sił jej brak.
— Gdzie on? — pomyślała z goryczą. — Dlaczego go tu niema?... Czy on nie rozumie, co się we mnie dzieje!
Jakby błysk, jakby jasnowidzenie mignął przed nią cały szereg lat, a w nich takie samotne, głuche chwile... I ta myśl, że »on« jest wtedy w innem środowisku, mię-