Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/365

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Hm... to pojadę.
Już trzeci dzień Tuśka udaje chorą, aby nigdzie nie wyjść z mężem i nie prezentować go zakopiańskiej publiczności. On zaś, jakby ukąszony przez tarantulę, jednej chwili na miejscu usiedzieć nie może. Robi wrażenie drewnianej zabawki, w której popsuły się sprężynki, normujące jej ruchy i która wierci się, kręci, nie mogąc się po prostu zatrzymać w tym ruchu. Od rana kołace się po swojej izbie, pluszcze się w wodzie, odziewa, skrzypi drzwiami od werandy, łazi naokoło domu, zaczepia górali, wdając się z nimi w pogawędkę i zachwycając się ich udaną naiwnością i prostotą.
Kupił sobie serdak i ciupagę, najtańszy serdak, jaki mógł dostać i najtańszą ciupagę. Serdak jest na niego za duży i cuchnie z daleka, ale on się z nim nie rozstaje, pomimo, że w południe jest nawet gorąco. Wygląda w tym serdaku śmiesznie i brzydko. Tuśka z okna swej izby, z której nie wychodzi, śledzi go i porównywa ze sposobem junackim i szykownym, z jakim Porzycki nosi swój śliczny i dobrze do figury dopasowany serdak.
A może teraz porównywać często ich obu, bo Porzycki prawie ciągle krąży dokoła domu i spotyka się z Żebrowskim. Rozmawiają o rzeczach potocznych, ale rozmawiają dużo i ciągle. Tuśkę to gniewa i dręczy. Stokroć razy wolałaby już, żeby obaj uczuli do siebie jakiś wstręt. To ściąganie się ich wzajemne w jeden punkt sprawia jej poprostu ból niewiadomo dlaczego, upokarza ją.
Mąż widocznie nie ma żadnego »przeczucia«, a Porzycki powinien przecież z zasady nienawidzić tego męża i unikać go. To już »heroizm« zadaleko posunięty.
— Czem ja jestem w tem wszystkiem? — myśli, siedząc koło pieca w rozwianych fałdach białego szlafroka.
— Ten Porzycki, to mimo, że aktor, wcale przyzwoity człowiek — wyrokuje pewnego dnia Żebrowski, naprawiając ciupagę, z której skówki, jak gruszki z gałęzi, dawno pozlatywały.
Tuśka podnosi zuchwale głowę.
— Pomimo, że aktor? — podnosi jakimś wyzywają-