Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dukty swej inteligencyi, udając skromność i uprzejme zniżenie się do wszystkich. Patrzyli na Porzyckiego, jako na odtwórcę, a sami mając się za twórców, czuli się wyżej duchowo postawieni.
Porzycki zaś, który nieraz czytał bajdy »autor miał mu wszystko do zawdzięczenia«, urągał w duszy pawieniu się twórcy. Nie mniej jednak znał przed nimi mores i usiłował stanąć na jednym z nimi terenie zachowania się w »dziedzinie intelektu«.
Tuśka patrzyła strwożona i zdumiona na Porzyckiego, nie mogąc go poznać, tak bardzo się zmienił. Z dolepieniem brody z jasnej krepy zmienił się charakter tego człowieka.
Sznapsia, pudrująca lekko policzki Tuśki, szepnęła jej cicho:
— Niech pani mu powie dyskretnie w rozmowie, że i dla niego jest przygotowany wieniec.
— Dlaczego mu pani nie powie?
Nadzwyczaj subtelny uśmiech przesunął się po ustach aktorki.
— Nie... nie... niech mu pani to powie.
— Dobrze...
— Zaraz mu się humor poprawi.
— O!... w takim razie najchętniej.
Były już teraz na dobrej stopie. Zbliżyły ich próby. Wreszcie Porzycki zajmował się wyłącznie Tuśką. Pieszczoty ich, pocałunki ponawiały się ciągle, stając się coraz mniej uczuciowemi. Tuśka przestała się obawiać Sznapsi, a właściwie nie chciała myśleć już o niczem, oprócz o Porzyckim.
Przytem aktorka z całym wdziękiem zaopiekowała się »amatorką«. Zaproponowała jej pożyczenie sukni nadzwyczaj delikatnie, podając Tuśce pretekst, iż — »jadąc do wód, nie bierze się z sobą zbyt kosztownych tualet«. One zaś, jako artystki, muszą być przygotowane na jakieś przedstawienia, koncerta, które nagle zaskoczyć je mogą. Stąd i ona ma wspaniałą aksamitną suknię, w której Tuśce będzie bardzo pięknie. Rzeczywiście suknia była nadzwyczajna,