Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

słuszność. W tej chwili naprzykład w jej sercu wre przeciw mnie bunt, a obowiązek każe jej milczeć, więc milczy, ale to nie dlatego, aby mi nie sprawić przykrości, lecz dlatego, ażeby nie wykroczyć przeciw obowiązkowi...
Gorycz przepełnia duszę Tuśki. Patrzy na Porzyckiego, na jego swobodę, wesołość. On nie czuje nawet, jak boleśnie dotknął w niej godność kobiecą tym pocałunkiem rzuconym, jakby ze swawoli! Do tej chwili ona ma nerwowe wrażenie, iż usta jego wpiły się w jej włosy, i to wrażenie przejmuje ją bólem, wstydem, przerażeniem.
On zaś nie zdaje się nawet pamiętać, że zaszło pomiędzy nimi coś tak ważnego, coś, co niszczy zupełnie zakres przyjaźni, którym ona tak pracowicie stara się upozorować swoje dla niego uczucie.
Nic innego, tylko — należy wyjechać. Czemprędzej wyjechać z tego Zakopanego, w którem tkwią jakieś czary, rzucające na jej spokojne życie cień niepokoju.
Postanowienie przyśpieszenia wyjazdu sprawia jej duży ból, ale zarazem pozwala jej nabrać pewnej swobody.
Skoro za dni kilka on, i ten nieszczęsny pocałunek znikną z jej pamięci, dlaczego ma znów zatruwać sobie te ostatnie chwile, które mogą być dla niej względnie i miłe i przyjemne?
W takiem usposobieniu dojeżdżają do wodospadów. Jest tutaj pustka zupełna. Za wcześnie jeszcze na turystów zakopańskich, którzy dopiero koło południa do wodospadów przybywają.
Niema »gęśliczków«, cisza panuje zupełna.
Porzycki wyskakuje z powozu i zaczyna z wprawą wielką przyrządzać zabrane z restauracyi zapasy. Wydziela porcyę góralowi woźnicy, nadąsanej Picie wlewa przemocą w gardło trochę wina, Tuśce na klęczkach ofiarowywa bułkę z szynką.
Wicher od czasu do czasu szumi gałęziami smereków. Słońce ściele się złotą strugą po drodze, a srebrem nabija śnieżne fale wodospadów.
W wykrotach wdzięczą się przytulone do nich dzwonki, gencyany kiśćmi ku ziemi się chylą.