Strona:PL Gabriela Zapolska - Sezonowa miłość.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wonych bluzkach i maniery ich wydały się jej rubaszne i brzydkie. Ze skrzętnością mrówki znosiła owe spostrzeżenia do magazynu swych obserwacyi życiowych. Taki ruch jest brzydki — myślała — należy się go wystrzegać. O!... ta druga bierze do ust szpilki od włosów, gdy poprawia rozpuszczone w biegu sploty. I to nieładnie wygląda. Nie będę tego robiła.
I tak dalej snuje sobie cały swój katechizm układu, ta mała dziewczynka, przewracając złociste obrazki, na których ukazują się kolejno to biały królewicz, to Kasia w kraciastej chuścinie.
Nagle — zadzwoniło, zawirowało.
Aktor przeleciał na rowerze w stronę miasta.
Jechał szybko, dojrzał jednak Tuśkę i Pitę na werandzie.
Zrobiły na nim najwidoczniej pewne wrażenie, bo obejrzał się dwukrotnie.
Tuśkę aż coś zadławiło w gardle, i zarumieniła się gwałtownie. Starała się jednak opanować całą siłą. Nie mogła zrozumieć, dlaczego ten zuchwalec wprowadził ją w stan takiego pomieszania. Przypisała to jeszcze niewygasłej obrazie i czuła się zadowolona, że mogła go steroryzować wyższością poważniejszego mieszkania i możnością siedzenia na werandzie.
Mimowoli jednak śledziła go, jak się oddalał na jasnej wstążce drogi, eskortowany niewielką chmurką kurzu, biegnącą za nim, jak widmo psa wiernego.
— Dokąd on tak pędzi? — myślała. — Może jedzie odwiedzić którą z aktorek, lub może...
Widmo jakiejś chałupy góralskiej, a na progu siedząca dziewczyna smagła, silna, z krótkim stanem, długiemi nogami — odziana w spódnicę jaskrawą, w serdak, wyszywany silnie różową skirą...
To właśnie owa »najładniejsza«, bo oczy ma czarne, zęby białe, włosy aż się lśnią, a cała jest, jak młody smrek, co pachnie żywicą i halnemu wichrowi urąga, »bo je młody, bo je krzepki, bo je silny, bo je giętki« i wi-