Strona:PL Gabriela Zapolska - Moralność pani Dulskiej.djvu/064

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lentowany! ta żeby chciał, to przed nim karyera — no... ale nie chce, nie chce... zaraz dadzą drugie śniadanie!... Nie chce, mówię ci... nie, nie. Tylko lumpuje i lumpuje. Jak weźmie te parę reńskich w biurze, tak ginie. I jak tu wygląda!... Nic, tylko kawiarnie i spódnice. (Hanka wnosi tacę z wódką, serem i zakąską). Proszę cię — moja droga!

JULJASIEWICZOWA.

Dziękuję cioci (siadają do jedzenia). On jest jakiś podrażniony... niezadowolniony...

DULSKA (z wybuchem).

Czy on sam wie, czego chce! Powinien Bogu dziękować — prosty, zdrów... Za twoje (pije kieliszeczek). Hanka!... idź posprzątaj u panicza. (Hanka wychodzi).

JULJASIEWICZOWA (patrzy za nią).

Kontenta ciocia z Hanki?

DULSKA.

Tak sobie.

JULJASIEWICZOWA (cicho).

Niech ją ciocia odprawi.

DULSKA.

A to... czemu?

JULJASIEWICZOWA.

Ja coś dostrzegłam.