Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chać skrzeczący głos panny młodej i basowy głos księdza, mówiących na przemiany przysięgę małżeńską:
— Ja — ja, Stanisława, Stanisława, biorę — sobie — sobie...
Koło filara, po za który ukryła się Honorka, zrobiła się pustka. Dziewczyna klęczała sama, szlochając cicho. Kuma Kazimierzowa, czując się obrażoną, wyszła z kościoła, czerwona z doznanego wstydu.
Schodząc ze wschodów, poprzysięgła sobie szmaty Honorki wyrzucić na cztery wiatry.
O! nie — mogła mieć litość nad nędzą tej idyotki, ale tolerować jej głupotę i brak odwagi w dopominaniu się o swoje prawa, a wreszcie na narażenie Kazimierzowej na pośmiewisko i podejrzenia ludzkie, że broniła nieczystej sprawy — na to Kazimierzowa przystać nie chce i nie może.
Tymczasem ceremonia ślubna szła dalej nieprzerwanie. Pan młody przysięgał czystym, dźwięcznym głosem i z podniesionem czołem odpowiadał wyraźnie na zapytanie księdza: