Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stają na ławkach, zwłóczą z kątów krzesła, czepiają się chorągwi. Jasna, rozczochrana głowa Honorki stanowi teraz punkt świetlany, ściągający oczy całego tłumu żądnego widowiska, łaknącego skandalu, choćby zań kobieta łzami zapłacić miała!
Honorka tymczasem stoi ciągle milcząca, niezdając się zwracać uwagi na zaciekawienie i wzruszenie, którego jest przyczyną. Wpatruje się w świece migoczące na ołtarzu i jak błyskawica tak przed nią przesuwa się rok ubiegły, w którym tyle bólu i smutku zaznała.
Widzi pana Teodora, jak z za kontuaru rzuca na nią spojrzenia które niby ukrop w jej żyły wlewają. Gdy ją państwo, u których za młodszą służyła, posyłali po sucharki do herbaty, biegła z radością a przed drzwiami cukierni słała długo, nie mogąc ośmielić się wejść i przemówić do pana Teodora, który jak święty z obrazka wydawał jej się na tle błyszczących luster zdobiących półki bufetów. Imponował jej niezmiernie, po-