Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nikt ją ta znów za łeb nie trzymał — wtrąca jakiś młody chłopak.
Kazimierzowa obraca się jak na sprężynach.
— Za łeb! za łeb!... takie niewolenie słodką mową i przysięganiem to gorsza, niż za łeb trzymanie!...
Chłopak mlasnął językiem.
— Nie trza było wierzyć!
W tłumie powstał szmer.
Nie wierzyć przysięganiu? A to coś nowego! Odkąd świat światem — Bóg przysięgania postanowił, a tych co krzywoprzysięgają ciężko karze.
— A jeszcze przysięganie sierocie? — woła tryumfująco Kazimierzowa — sierotę ukrzywdzić, to jak obrus z ołtarza ściągnąć!
Wymowa jej i łzy kapiące po twarzy podbijają powoli wszystkich. Teraz — miejsce przed wielkim ołtarzem opustoszało zupełnie, wszyscy cisną się do drzwi wchodowych, zgorączkowani, podnieceni tą sceną, jaka wybuchnie za przybyciem państwa młodych. Tu i owdzie