Strona:PL Fredro Aleksander - Nieznany zbiór poezyj.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W krótce nowe trudności staią na przeszkodzie,
Krowy iuż maią staynie, i staynia w ogrodzie,
Lecz niémaią pastwiska, któreby zarazem
Romansowych opisów stało się obrazem;        100
A zatém buyne błonie, co w bliskości leży,
Dla lubych krów na łąkę obrócić należy —
Chcąc dobrze bydło chować, dobréy trzeba paszy. —
Wzdrygnął się Mąż, bo Oyciec, niebosczyk Podczaszy,[1]
Do tysiąca z téy ręki miewał kóp przenicy, [!]        105
Bez targu ią chwytano w całéy okolicy;
Szkoda; lecz gdy Pan tylko że iest Panem mniema,
A Pani co chce robi, to ratunku niéma;
Może taka nareszcie sławna gospodyni,
Chociaż na pozór błądzi, wié dobrze co czyni. —        110
Iuż różnofarbna łąka ogrodu się tyka,
Lecz Nieba! iakże będzie łąka bez strumyka? —
Przekop groble, z młynówki niechay woda płynie,
W poprawie gospodarstwa ktoż myśli o młynie. —
Iak piękne bystrym biegiem fale się chwieiące,        115
Co dwakroć powtarzaią przedmiotów tysiące;
O iak piękne te krowy pośród buynéy trawy,
Co pyszne niosą dzwony i dzwonią w oktawy;
Te owce, przy nich piesek medorek srokaty,
I Pasterki pletące roże i bławaty;        120
Znalazło się i Echo tam na rozkaz Pana,
Dmie się chłop na fuiarze z wieczora do rana;[1]
Łąka, trzoda, pasterki, strumyk, echo, roże,
Ach obraz złotych wieków czyż lepszym bydź może! —
I wszystko to Ewelino, wszystko to twe dzieła,        125
Iednak cóż za nagrodę praca twoia wzięła,
Pragniesz iechać do Miasta gdy czwarta szła zima,
Mąż ci srodze odmawia, i pieniędzy niéma;
Wprawdzie wieść iego czynu, w różne swiata strony
Poszła między kobiéty iakby bito w dzwony;        130

  1. 1,0 1,1 93 — 104 i 111 — 122 przekreślone w rkp. ołówkiem.