Strona:PL Fredro Aleksander - Nieznany zbiór poezyj.djvu/057

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czyż chcę nowe Naturze oznaczyć koleie?!        145
Iakiż gniéw, iaki zapał w moich piersiach tleie?![1]
Pocóż, pocóż się żymam [!] nikczemna istota?!
Iuż do wiecznéy zatraty otwarte mam wrota,
Do niéy spieszę — dostąpię — nic mnie nieułudzi —
Porzucam świat, niesczęscie, występek i ludzi. —        150


XII

Czémże są wszyscy ludzie, czémże iest świat u mnie,
Bez próżnych namiętności wspartego na trumnie?
Niczém — chwała nauki, znaczenia, odwagi,
Wszystko na iédney szali, niéma żadnéy wagi. —
Niestraszą mnie kaydany, nienęcą mnie trony        155
Wyższy nad siebie, depczę pęta i korony. —


XIII

Piękny, drogi obrazie spokoynéy swobody!
Który mi uroieniem zakréslał wiek młody!
Do któregom w snach lubych wyciągał ramiona,
Jak gdybym go chciał obiąć, lub ukryć wśród łona;        160
Obrazie boskich uczuć oswiecon promieniem,
Tanio bym cię okupił lat tylu cierpieniem,
Gdybyś się iescze sprawdził, gdybym choć na chwile,
Ilem iuż niesczęsliwy, był sczęsliwy tyle! —


XIV

Precz, precz odemnie sczęścia nadzieio zwodnicza,        165
Smierci, do którey spieszę, niehydź mi oblicza!
Mamże miłości życia wrodzone ogniwa,
Których się nawet starość niezrzeka dotkliwa,
A którem dłonią zerwał żelazną sam w sobie,
Łączyć uplotem kwiatów poświęconych tobie!?        170
Mamże znowu dnia swiatło dla ciebie polubić,

  1. Ww. 145—146: cała strona rękopisu pokreślona ołówkiem.