Strona:PL Franciszek Karpiński - Sielanki.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Już był o drzewo koszyk stłuczony,
Wieniec różowy stargany,[1]


Filon.

O popędliwa!.... O ja niebaczny!....
Lauro!.... poczekaj.... dwa słowa....
Może występek mój nie tak znaczny,
Może zbyt kara surowa;
Jam tu przed dobrą stanął godziną,
Długo na ciebie klaskałem;
Gdyś nadchodziła, między chrościną
Naumyślnie się schowałem,
Chcąc tajemnice twoje wybadać,
Co o mnie będziesz mówiła?
A ztąd szczęśliwość moję układać,
Ale czekałem zbyt siła.
Pierwsze twe skargi o Dorys były,
Sądź o mnie, Lauro, inaczej:
Kogóżby wdzięki tamte wabiły,
Kto cię raz tylko obaczy?
Prawda, że czasem z nią się bawiło,
Mając znajomość od długa;
Ale kochania nigdy nie było —
Nie już ten kocha, co mruga.
Oto masz ten kij, po nim znamiona
Niebieskie, gładko rzezane,
W górze zobaczysz nasze imiona,
Obłędnym węzłem związane.
Cóżem zawinił, byś mię gubiła
Przez twój postępek tak srogi?

  1. Przypis własny Wikiźródeł Najprawdopodobniej zamiast przecinka winna być kropka.