Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

domów gromady, wież wierzchołki, światła, zostały i znikły poza nim.
Wypogodziło się, Noc chłodna była, powietrze przezroczyste. Przedmioty rysowały się wyraźnie, lecz w pół do piątéj dobiegało, zanim Dick dojechał do gospody na rozstajnych drogach. Unikając zbyt stromego wzbijania się w górę, krążyć musiał, a Jowita ślizgała się, zapadała po brzuch w błoto, wyrywała się wystraszona, unosiła, w bok rzucała. W dobre dopiéro pół godziny koń i jeździec znaleźli się na pochyłości wiodącéj do Rattlesnake’u. Jeszcze chwil kilka, a będą u przeprawy. Dick popuścił klaczy wodze, pogłaskał ją po szyi, zanucił pieśń.
Nagle Jowita rzuciła się gwałtownie. Z ciemności wyłaniający się jeździec pochwycił ją za grzywę wołając:
— Na dół!
Dick poczuł, jak koń pod nim wzdraga się, drży i słania... wiedział, co to znaczy.
— Z drogi! — krzyknął — z drogi, przeklęty zbóju. Jack Simpson! Z drogi mówię ci, bo!...
Nie skończył, rozległo się przekleństwo, wystrzał... Jowita wyrzuciła przedniemi kopytami, napastnik potoczył się po drodze, koń i jeździec znaleźli się o sto kroków daléj... cóż, kiedy prawa ręka jeźdzca, kulą zdruzgotana, obwisła bezwładnie...
Lewą pochwycił cugle. Po chwili musiał się zatrzymać, by podpiąć rozluzowaną w walce popregę siodła. Ze względu na przestrzeloną rękę, zabrało mu to sporo czasu. Nie bał się pogoni, lecz rzuciwszy okiem po-za siebie, spostrzegł gwiazdy pobladłe na wschodzie, a i gór wierzchołki, sterczące przedtém, na głębokiém tle nocy jak mary białe, rysowały się już ciemnemi liniami na tle jaśniejszém. Dzień był tuż. Dick zapomniał o bólu, wskoczył żywo na konia i skierował ku przeprawie. Jowicie tchu zabrakło. Znów tedy zsiadać musiał i podpuszczać popręgę... Na niebie tymczasem świtało.
— Śpiesz, Ryszardzie! Jowito! prędzéj! dnieje!
W uszach mu dzwoniło... od krwi może utraty? w oczach téż mu się ćmiło, był jak oszołomiony i zjeżdżając z góry, nie rozpoznawał drogi. Czyżby zabłądził? Byłże to Rattlesnake Creek?
Nieinaczéj.
Tylko potok przedtém już wzdęty, wezbrał teraz w dwójnasób i pomiędzy nim a dalszą drogą toczył spienione, rozhukane fale. Po raz pierwszy nocy téj Dick uczuł, że mu coś mgli w okolicy serca. Potok, wzgórze, droga, świtanie, zamigotały mu w oczach. Przymknął je, by łacniéj myśli zebrać i w tém okamgnieniu dziwném kojarzeniem się wspomnień, przypomniał izbę w Simpson’s Bar