Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Tajemniczy ogród.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie im za ciasne, a drugiego nosem kręcą na najlepsze potrawy, jakie kucharz wymyślić potrafi. Ani na ząb nie spróbowali tej młodej perliczki, takiej wybornej. I biedna gospodyni «wynalazła» dla nich nowy budyń, a oni go odesłali nietknięty, do kuchni. Aż się biedaczka popłakała. Boi się okropnie, że na nią wina spadnie, jeśli się na śmierć zagłodzą.
Dr. Craven przyjechał i przyglądał się Colinowi długo i uważnie. Miał twarz bardzo znękaną, gdy pielęgniarka z nim rozmawiała i pokazywała mu nietknięte niemal śniadanie, które umyślnie schowała, by mu je pokazać — lecz znękany był bardziej jeszcze, gdy usiadł przy Colinie i począł mu się przyglądać. Był zniewolony z powodu interesu wyjechać do Londynu i dwa tygodnie pacjenta swego nie widział. Młodzi nabierają sił bardzo prędko. Woskowa bladość ustąpiła na twarzy Colina miejsca ciepłym tonom różowym; piękne jego oczy jasno teraz na świat patrzały, a doły w policzkach i na skroniach wypełniły się, śladu po sobie nie zostawiając. Ciężkie, ciemne loki, opadające na czoło, stały się jedwabiste i jakby życia pełne. Usta mu wypełniały i nabrały koloru zdrowego. Naprawdę, trudno było uwierzyć, by to miał być ów inwalida, na śmierć skazany.
Dr. Craven ujął go pod brodę i przyglądał mu się z uwagą.
— Bardzo się martwię, że nic teraz nie jesz — mówił. — To niedobrze. Wszystko, co się dobrego stało, znów pójdzie na marne — a wydobrzałeś w niepojęty sposób! Takiś miał dobry apetyt jeszcze niedawno!
— Przecież mówiłem panu, że to apetyt nienaturalny — odparł Colin.
Mary siedziała na krześle obok nich i nagle wydała dźwięk ogromnie dziwny, który usiłowała tak gwałtownie stłumić, że dostała czkawki.