Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Tajemniczy ogród.djvu/013

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łóżeczku i na bardzo długo straciła świadomość tego, co się wokoło niej działo.
Tymczasem zaszło bardzo wiele, ale Mary spała snem tak twardym, że jej już nie budziły ani jęki, ani odgłosy wnoszonych i wynoszonych przedmiotów.
Po przebudzeniu Mary leżała jeszcze, patrząc w sufit. W domu panowała cisza zupełna. Nie znała ona takiej ciszy nigdy przedtem. Nie słyszała ani głosów, ani kroków niczyich i ciekawa była, czy już wszyscy wyzdrowieli, i czy obawa minęła. Ciekawa też była, kto się nią będzie opiekował po śmierci jej Ayah. Będzie zapewne nowa Ayah i może nawet umieć będzie nowe bajeczki. Mary była już, coprawda, znudzona dawnemi. Nie płakała ona wcale z powodu śmierci swej niani. Nie było to dziecko tkliwe i nie dbało nigdy o nikogo. Hałasy, bieganina, jęki i lament z powodu cholery straszyły ją, a teraz była zła, bo nikt nie zdawał się pamiętać o jej istnieniu. Zanadto wszyscy byli przerażeni, by myśleć o dziecku, którego nikt nie lubił. Kiedy cholera wybuchła, każdy zdawał się myśleć tylko o sobie. Ale teraz, gdy już wszystko minęło, przyjdzie zapewne ktoś zobaczyć, co się dzieje z Mary.
Lecz nikt się nie zjawiał, a podczas gdy dziewczynka leżała, wyczekując, dom cały zdawał się zapadać w coraz to głębszą ciszę. Usłyszała, że coś się czołga po matach na podłodze i, spojrzawszy wdół, ujrzała małego żółwia, posuwającego się wzdłuż muru i patrzącego na nią oczkami jak brylanty. Nie zlękła się wcale, gdyż wiedziała, że to stworzonko niewinne, które jej krzywdy nie zrobi, a tymczasem żółwik zdawał się śpieszyć, by się jak najprędzej z pokoju wydostać. Wyśliznął się wreszcie przez szparę pod drzwiami.
— Jakże jest cicho i spokojnie! — rzekła do siebie. — Zdawaćby się mogło, że prócz mnie i żółwia nikogo w domu całym niema.