— Niewiem kto to taki — szlochała — ale przecież ktoś choć trochę dba o mnie — ktoś jest moim przyjacielem.
Myśl ta rozgrzała ją silniej, niż ogień płonący na kominku. Nigdy już nie miała przyjaznej duszy od czasu onych dni promiennych, gdy miała wszystko, czego mogła zapragnąć; lecz dnie te wydawały się tak odległe — tak bardzo odległe, że wydawały się już tylko jak sen, wobec tych nieskończenie długich lat przeżytych pod dachem Miss Minchin.
Na myśl, że ma przyjaciela, choćby nieznanego, płakała mała Sara więcej, aniżeli kiedykolwiek dawniej w czasie najboleśniejszych przejść.
Łzy te jednak różne były od tamtych, gdy je bowiem otarła, nie paliły, nie bolały jej oczy, serce nie ściskało się bólem.
A też możecie sobie łatwo wystawić, jak minęło resztę wieczora. Co to była za rozkosz zdjąć z siebie przemokłe ubranie, a włożyć miękki, ciepły szlafroczek przed płonącym na kominku ogniem — włożyć zziębnięte stopy w miękkie, weł-
Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Co się stało na pensyi.djvu/067
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.