kociołek miedziany z gotującą i szumiącą wodą; na podłodze rozłożono miękki, gruby, puszysty dywan; przed kominkiem stało krzesło składane, rozłożone, wysłane poduszkami; obok krzesła stał mały, składany stolik, również rozłożony, nakryty białą serwetą i zastawiony małemi, nakrytemi naczyniami, filiżanka, cukierniczka i imbryczek do herbaty; na łóżku położono nową, ciepłą kołdrę, obok wisiał jedwabny, watowany szlafroczek, nie zapomniano i o książkach. Mała, zimna, nędzna izdebka na strychu zamieniła się w kraj zaczarowany. Ciepło tu było i jasno.
— To czary! — wyrzekła wreszcie Sara. — Albo ja jestem zaczarowana. Mnie się tylko zdaje, że to wszystko widzę; ale jeżeli tylko w tym stanie będę mogła trwać, to mnie zresztą wszystko jedno; abym tylko mogła trwać!
— Od ognia, który tylko zdawałoby mi się, że widzę, nie mogłabym czuć ciepła — mówiła do siebie. — Ten czuję, jak prawdziwy — zupełnie prawdziwy!
Strona:PL Frances Hodgson Burnett - Co się stało na pensyi.djvu/065
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.