Strona:PL Florian Batmendy.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ſynow przyſięga. Czwartemu, ktory nazywał ſię Tai, ten obrządek wydawał ſię bydź śmiesznym, iednakowoż trzeba było wyiść i odebrać Skarb, przyſiągł rownie z Bracią, ale czyniąc uwagę nad tym, co wyniknąć mimo z tak płochey przyſięgi spomniawszy Oyca ktory chociaż odwiedzał ten Pałac, przepędził iednak życie na fraszkach, niechcąc bydź krzywoprzyſięzcą, założył tamę wszyſtkim niebeśpieczeńſtwom. W ten czas kiedy go wiedziono do Geniusza, zatkał ſwe uszy woſkiem pachnącym; uzbroiony tą oſtrożnością rzuca ſię przed Tron Alzyma.
Alzym kazał podnieść Syny ſtarego Przyiaciela, ściſka one, mowi z niemi o ich Oycu; to, wspomnienie łzy mu wycisnęło. Kazał przynieść ſkrzynię złota pełną. “Oto, mowi do nich, Skarb ktoren dla was przeznaczyłem, nim was podzielę, a nakoniec każdemu pokażę drogę, ktorą idąc może bydź zupełnie ſzczęśliwym.„

Tai nie ſłyszal ſłow, ktore Geniusz wymawiał, ale zważał iż w iego oczach obłuda