Strona:PL Florian Batmendy.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nili Mezurowi i Sadder. Po tym obrządku ktory był w iednym wykonany momencie Wodz zboycow życząc im dobrey podroży zoſtawił ich na śrzodku gościńca gołych iak robakow.

Ten przypadek ieſt podporą mego założenia, mowił Sadder, poglądaiąc na ſwoich Braci; zdraycy! krzyknął Bekir, oni mi broń wydarli; Ah! moie ubogie kleynoty, odpowiedział Mezoru płacząc.

Już źmierzchało, kiedy trzech nieszczęśliwych śpieszyło, aby dość do domu Brata; przybliżaią ſię do niego; ten widok łzy im wyciſka; zatrzymuią ſię u drzwi, nie śmieią kołatać, boiaźń z niepewnością na przemiany z niemi walczy. Czasu tego gdy ſię wahaią, Bekir przytacza wielki kamień, ſtaie na nim a znayduiąc rozpadlinę w okienicy ſpogląda. W izbie dobrey niewytwornie ozdobioney poſtrzega ſwego Brata Tai u ſtołu pomiędzy ſiedmnaściorgiem dzieci ſiedzącego, ktore za razem