Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 263 —

p., wszyscy co do jednego byli przestępcami, ponieważ, tworząc nowe prawo, tem samem obalali dawne, święcie czczone przez społeczeństwo i nabyte od ojców, i ani na chwilę nie cofali się nawet przed krwią, jeśli tylko krew (niekiedy całkiem niewinna i mężnie przelana za dawne prawo) mogła im dopomóc. Szczególniejsze nawet, że większa część tych dobrodziejów i prawodawców ludzkości strasznie była krwiożercza. Jednem słowem, wnioskuję, że wszyscy, nuietylko wielcy, lecz nawet odrobinę wybitniejjsi ludzie, to jest, będący w stanie powiedzieć choć odrobineczkę nowego, muszą, z natury swej, być bezwarunkowo przestępcami — mniej więcej, oczywiście. Inaczej trudno im wznieść się ponad poziom, a stać na poziomie znowu ze swej strony wcale nie pragną, a mojem zdaniem nawet nie powinni pragnąć. Jednem słowem, widzisz pan, że niema tu jak dotąd nic szczególnie nowego. To drukowano już i odczytano setki tysięcy razy. Co się zaś tyczy podziału ludzi na zwyczajnych i nadzwyczajnych, to zgadzam się, że jest on nieco dowolny, ależ nie upieram się przy ścisłych cyfrach. Ja wierzę tylko w główną moją myśl. Polega ona właściwie na tem, że ludzie, z natury rzeczy, dzielą się wogóle, na dwa gatunki: na niższy (zwyczajnych), to jest, że tak powiem, na materjał, służący jedynie do płodzenia sobie podobnych, i na istotnych ludzi, to jest posiadających dar albo talent do powiedzenia swojemu środowisku nowego słowa. Poddziały są tu, rzeczywiście, nieskończone, ale różnice są dość wybitne: gatunek pierwszy, to materjał, mówiąc wogóle, to ludzie z natury swojej konserwatywni, spokojni, żyją w posłuszeństwie, bo to ich posłannictwo, i niema w tem dla nich wcale nic poniżającego. Gatunek drugi, wszyscy naruszają kodeks, burzyciele, albo skłonni do tego, zależnie od zdolności. Przestępstwa tych ludzi bywają oczywiście względne i nader rozmaite; po większej części domagają się oni w najróżnorodniejszych formach obalenia teraźniejszości w imię lepszej doli. Ale jeśli potrzebuje, dla jego idei, przestąpić choćby nawet przez trupa, przez krew, to on w głębi siebie, w sumieniu, może, mojem zdaniem, może pozwolić sobie na przekroczenie krwi — zależnie oczywiście od idei i od jej rozmachu — to sobie zastrzegam. W takiem tylko znaczeniu mówię też w moim artykule o ich prawie do zbrodni. (Pamię-