Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 208 —

— Co to za roztropny i... życzliwy młodzieniec! — zawołała nadzwyczaj ucieszona matka Raskolnikowa.
— Zdaje się, porządny człowiek! — z pewnym zapałem odparła Dunia, zaczynając znowu chodzić po pokoju tam i z powrotem.
Prawie w godzinę później dały się słyszeć na korytarzu czyjeś kroki i drugie uderzenie we drzwi. Obydwie kobiety czekały, tym razem zupełnie ufne w obietnicę Razumichina: i w istocie, zdołał on „przytaszczyć“ Zosimowa. Zosimow zgodził się zostawić ucztę i pójść niezwłocznie do Raskolnikowa, atoli do pań udał się z niechęcią i z niedowierzaniem, nie ufał bowiem pijanemu Razumichinowi. Lecz jego miłość własna zaraz została uspokojona: zrozumiał, że w istocie oczekiwano go, jak wyrocznię. Przesiedział równo dziesięć minut i zdołał całkiem przekonać i uspokoić panią Pulcherję. Mówił z niezwykłą przychylnością, ale umiarkowanie z wielką powagą, zupełnie jak dwudziestosiedmio-letni lekarz na ważnem konsyljum, i ani jednem słowem nie odstąpił od przedmiotu, i nie zdradził najmniejszej nawet chęci zawarcia bardziej poufnych bliższych stosunków z obydwiema paniami. Dostrzegłszy jeszcze przy wejściu, jak oślepiająco piękną jest panna Eudoksja, postanowił udawać, że jej wcale nie widzi, w czasie swej wizyty, i zwracał się wyłącznie do matki. Wszystko to sprawiało mu nadzwyczajne wewnętrzne zadośćuczynienie. O chorym wyraził się, że znajduje go obecnie w zupełnie zadawalniającym stanie. Według jego badań, choroba pacjenta, krom złych materjalnych warunków w ostatnich miesiącach jego życia, posiada jeszcze pewne moralne przyczyny, „jest, można powiedzieć, produktem wielu różnych, moralnych wpływów, niepokojów, obaw, trosk, pewnych idei i t. p.“ Spostrzegłszy z boku, że panna Eudoksja zaczęła słuchać bardzo uważnie, Zosimow, nieco dłużej rozgadał się na ten temat. Ale na trwożliwie i nieśmiałe zapytanie matki, względem „pewnych jakoby podejrzeń o utracie zmysłów“ — odpowiedział ze spokojnym i szczerym uśmiechem, że przesadzano jego słowa, że, naturalnie, znać u chorego jakąś myśl nieruchomą, coś zdradzającego monomanję — bowiem on, Zosimow, osobliwie śledzi teraz za tym nadzwyczaj interesującym oddziałem medycyny — ale przecie trzeba pamiętać, że prawie do dzisiaj chory był,