Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 194 —

Ten przybiegł z zachwytem. Odrazu można było poznać, że wypił niezwykle dużo, a chociaż Razumichin nigdy nie mógł się upić aż do nieprzytomności, ale tym razem coś bardzo znać było.
— Słuchaj — rzekł z pośpiechem przybyły — przyszedłem ci tylko powiedzieć, żeś wygrał zakład i że istotnie nikt nie wie, co się z nim stać może. Wejść jednak nie mogę: jestem tak słaby, że zaraz upadnę. I dlatego, jak się masz i bywaj zdrów! A jutro przyjdź do mnie...
— Wiesz co, ja cię odprowadzę do domu! Już kiedy sam mówisz, żeś słaby, to...
— A goście? kto jest ten kędziarzawy, co wyjrzał przed chwilą?
— Ten? A djabli go wiedzą! znajomy wujka widocznie, a może i sam przyszedł... Ja z nimi zostawię wujka, to cudowny człowiek; szkoda, że się nie możecie poznać. A zresztą, pal ich tam wszystkich licho! Ja ich teraz nie obchodzę, a i sam muszę się trochę odświeżyć; bardzoś w porę przyszedł, mój drogi; jeszcze dwie minuty, i pobiłbym się tam, dalibóg! Prawią ci takie głupstwa... Nie masz pojęcia do jakiego stopnia głupoty może dojść człowiek! Zresztą jak można to strawić? Chociaż coprawda i my sami nieraz... Niech ich tam! Niech sobie łżą, zato potem łgać nie będą... Posiedź chwileczkę, przyprowadzę Zosimowa.
Zosimow z jakąś chciwością wpadł na Raskolnikowa, widać w nim było niezwykłe jakieś zaciekawienie; niebawem twarz mu się wyjaśniła.
— Natychmiast spać — zdecydował, obejrzawszy w miarę możności pacjenta — a na noc warto byłoby zażyć jedną sztuczkę. Zażyjesz pan? Jam już dawniej przygotował... taki proszek.
— Choćby dwa — odparł Raskolnikow.
Proszek został zaraz przyjęty.
— To bardzo dobrze, że go sam odprowadzisz — rzekł Zosimow do Razumichina — co będzie jutro, zobaczymy, a dziś jest wcale dobrze: znaczna różnica w stosunku do tego, co było dawniej. Człowiek uczy się całe życie.
— Wiesz, co mi szepnął Zosimow, gdyśmy wychodzili — powiedział Razumichin, skoro wyszli na ulicę. — Nie powtórzę ci, bratku, wszystkiego, bo oni są głupcy. Zosimow kazał mi rozmawiać z tobą przez drogę i zmusić cie-