Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 191 —

dla biednej kobiety, ona już i tak ma suchoty. Dodaj jej pan otuchy, jeżeli pan czemkolwiek zdołasz... Wszak pan jesteś dobry człowiek, ja wiem... — dodał z uśmiechem, patrząc mu prosto w oczy
— Ale jakeś się pan krwią powalał — zauważył naczelnik, spostrzegłszy przy blasku latarni kilka świeżych plam na kamizelce Raskolnikowa.
— Tak, powalałem się... cały jestem we krwi! — wymówił jakimś szczególnym głosem Raskolnikow, poczem uśmiechnął się, kiwnął głową i zszedł ze schodów.
Schodził wolno, nie spiesząc się, cały w gorączce, chociaż nie czuł tego, przepełniony jednem, nowem, niepojętem uczuciem, zupełnego i potężnego życia. To uczucie mogło być podobne do uczucia skazanego na śmierć, któremu nagle i znienacka dają przebaczenie. W połowie schodów dogonił go wracający do domu ksiądz; Raskolnikow przepuścił go naprzód, zamieniwszy z nim milczący ukłon. Ale już na ostatnich stopniach schodów usłyszał nagle za sobą szybkie kroki. Ktoś go doganiał. Była to Polcia; biegła za nim i wołała: „Proszę pana! proszę pana!“
Obejrzał się. Ona zbiegła z ostatniego piętra i stanęła przed nim o jeden stopień wyżej. Słabe światełko dochodziło ze dworu. Raskolnikow dostrzegł chudziutką, ale miłą twarzyczkę dziewczynki, która śmiała się doń i patrzyła nań wesoło, po dziecinnemu. Przybiegła z poleceniem, które widocznie jej samej bardzo się podobało.
— Proszę pana, jak się pan nazywa?... a jeszcze: gdzie pan mieszka? — zapytała z pośpiechem, urywanym głosikiem.
On położył jej obie ręce na ramiona i z jakiemś szczęściem wpatrywał się w nią! Było mu tak przyjemnie patrzeć na nią, sam nie wiedział dlaczego.
— A kto cię przysłał?
— A mnie przysłała siostra Zosia — odparła dziewczynka, uśmiechając się jeszcze weselej.
— Wiedziałem o tem.
— Mnie i mama przysłała. Kiedy Zosia zaczęła mnie posyłać, wtedy i mama się zbliżyła i powiedziała: „Biegnij prędko, Polciu!“
— Czy kochasz siostrę Zosię?
— Ja ją kocham najwięcej ze wszystkich — z jakąś