Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 173 —

— Jest.
— Widziałeś go?
— Widziałem.
— I rozmawiałeś?
— Rozmawiałem.
— O czem? Ale pal cię licho, możesz nie mówić. Poczynkowa 47, Babuszkina, pamiętaj!
Raskolnikow doszedł do Sadowej i skręcił za węgieł. Razumichin śledził go w zamyśleniu. Nareszcie, machnął ręką, wszedł do domu, ale stanął w połowie schodów.
— „Niech licho porwie!“ — ciągnął prawie na głos „mówi do rzeczy, a jednak jakgdyby... Osioł ze mnie! Czyż warjaci mówią do rzeczy? A zdaje mi się, że Zosimow tego się właśnie lęka!“ Uderzył palcem w czoło. — „No, a jeżeli tak... jakże go puszczać samego? Jeszcze się utopi... Ech, palnąłem głupstwo! Źle jest!“ i pobiegł na dół, pogonił za Raskolnikowem, ale już ani śladu. Splunął i szybkim krokiem wrócił do „Pałacu Kryształowego“, ażeby coprędzej wybadać Zamietowa.
Raskolnikow udał się prosto na most...ski, stanął na środku, przy barjerze, oparł się o nią łokciami i jął patrzeć w dal.
Pożegnawszy się z Razumichinem, osłabł on do tego stopnia, że ledwie tu doszedł. Chciał usiąść gdzie, lub się położyć na ulicy. Zgiąwszy się nad wodą, machinalnie spoglądał na ostatni różowy odcień zachodu, na szereg domów, rysujących się w coraz większym mroku, na jakieś odległe okienko, gdzieś w facjatce, na lewem wybrzeżu, błyszczące, jak w ogniu, pod wpływem ostatnich promieni słońca, które spadły na niego i na ciemniejącą wodę. Nareszcie zakręciły mu się w oczach jakieś czerwone koła, domy nikły, przechodnie, wybrzeża, ekwipaże — wszystko to zakręciło się, zahasało dokoła. Nagle zadrżał, może znowu wyratowany z omdlenia przez jakąś dziką i wstrętną marę. Poczuł, że ktoś stanął tuż przy nim, z prawej strony; spojrzał — i zobaczył kobietę, wysoką, w chustce na głowie, z żółtą, podługowatą, spitą twarzą i z czerwonemi zapadniętemi oczyma. I ona nań patrzyła, ale snać nic nie widziała, nie rozróżniała nikogo. Nagle oparła się prawą ręką o barjerę, podniosła prawą nogę i założyła ją za sztachety, następnie lewą, i rzuciła się w kanał. Brudna woda plusnęła, pochłonęła na