Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 165 —

mówię tego w złości, a tylko „z miłości, dla zabawy“, tak jak to ten wasz robotnik mówił, gdy walił Michała, w tej sprawie fanciarki.
— A pan skąd o tem wie?
— O ja może i więcej wiem od pana.
— Jakoś mi pan dziwny się wydaje... Widać pan jeszcze bardzo chory. Niepotrzebnieś pan wyszedł.
— A! ja się panu dziwny wydaję?
— Tak. Co to, pan czyta, gazety?
— Gazety.
— Dużo piszą o pożarach.
— Nie, ja nie o pożarach. — Tu zagadkowo popatrzał na Zamietowa. — A przyznaj się piękny, młodzieńcze, że bardzo się panu chciało dowiedzieć o czem czytałem?
— Wcale nie pragnę; tak się spytałem. Nie wolno się zapytać? Co to pan ciągle...
— Posłuchaj pan, pan jesteś człowiek inteligentny, wykształcony, prawda?
— Wyszedłem z szóstej klasy gimnazjum — odparł Zamietow z pewną dumą.
— Z szóstej! Ach ty mój wróbelku! Z przedziałkiem, w pierścionkach — bogaty człowiek! Ach, co za rozkoszny chłopuś! — Tu Raskolnikow wybuchnął nerwowym śmiechem prosto w twarz Zamietowowi. Ten odskoczył, i nietyle się obraził, ile zdziwił niepomiernie.
A to dziwadło! — powtórzył Zamietow bardzo poważnie. — Mnie się widzi, że pan jesteś jeszcze w malignie.
— W malignie? Kłamiesz, wróbelku!... Dziwadło ze mnie? No, a czy ja też pana zaciekawiam? Co? Zaciekawiam?
— Bardzo.
— Więc powiedzieć o czem czytałem, czegom szukał? Patrz pan, wielem to numerów kazał przynieść! Podejrzane, co?
— No, powiedz pan.
— Uszy zabolą!
— Z czego?
— Potem powiem z czego, a teraz, mój najmilszy objawiam panu... nie, lepiej: „przyznaję się“... Nie, jeszcze nie tak: „zeznaję, a pan przyjmuj zeznanie“ — o tak! Zeznaję tedy, żem czytał, żem się interesował,