Strona:PL Fiodor Dostojewski - Zbrodnia i kara tom I.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 158 —

śnie!... Z rozmowy widać, że on ma się żenić z jego siostrą i że Rodzio dostał właśnie list o tem przed samą chorobą...
— A tak; djabli go tu przynieśli teraz; może wszystko zepsuł. A czyś zauważył, że on obojętnym jest na wszystko, nic go nie zajmuje, oprócz jednego punktu, który go wścieka poprostu: właśnie to morderstwo...
— Tak, tak! — zawołał Razumichin — i bardzo zauważyłem! Ono go zajmuje, przestrasza. To go tak w pierwszym dniu choroby przerażono w cyrkule, aż zemdlał.
— Opowiedz mi to wieczorem szczegółowo, a ja ci potem coś powiem. Interesuje mnie on bardzo! Za pół godziny przyjdę się dowiedzieć... Zapalenia, zresztą, nie będzie.
— Dziękuję ci! A ja tymczasem przeczekam u Pasiuni i będę śledził przez Anastazję.
Raskolnikow zostawszy sam niecierpliwie i ze zdenerwowaniem patrzył na Anastazję, ale ta zwłóczyła z odejściem.
— Herbatki pozwoli pan teraz? — spytała.
— Później! Spać mi się chce! Odejdź...
Konwulsyjnie odwrócił się do ściany; Anastazja wyszła.