Strona:PL Feval - Garbus.djvu/738

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jezusie Ukrzyżowany! — zawołała Franciszka z zapłonioną twarzą. — Niech Bóg broni! Nie, nie, miłościwa pani, jak pragnę zbawienia wiecznego. Rozumie się, możebym tak samo jak pani myślała, bo wasza miłość jest matką, ale mogę tylko powiedzieć, że przez te sześć lat nauczyłam się czcić i kochać pana Lagardera jak nikogo z moich na świecie. Gdyby tak kto inny, nie wasza miłość ośmielił się go posądzać.... Ach, proszę mi przebaczyć — przerwała Franciszka kłaniając się głęboko przed księżną, — zapomniałam do kogo mówię. Ale, bo ten to naprawdę jest święty, proszę łaski pani, a córka waszej miłości miała taką opiekę jak gdyby była w domu swej matki.. Otoczona szacunkiem, tkliwością dobrocią i najczystszą w świecie miłością.
— Dobrze, że tak bronicie tego, który nie zasługuje na oskarżenie — rzekła zimno księżna. — Ale proszę, opowiadajcie dalej. Czy córka moja żyła w ustroniu?
— Sama, zawsze sama, może zanadto sama, bo jej było smutno. Ale to lepiej niż..
— Co takiego? — dopytywała się księżna.
Jejmość Franciszka rzuciła wzrokiem na donę Kruz, stojącą opodal w zamyśleniu..
— A tak, proszę miłościwej pani, dziewczyna, co tańczy i śpiewa na placach publicznych, nie jest dobrem towarzystwem dla dziedziczki książęcej.
Księżna zwróciła się ku donie Kruz i ujrzała dwie łzy błyszczące pod długiemi jedwabnemi rzęsami.