Strona:PL Feval - Garbus.djvu/737

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

co już przeszło.
— Ho, ho! — pomyślał Janek. — Jak io moja babcia umie ładnie mówić!
— Ano, potem, będzie temu ze sześć lat — ciągnęła dalej Franciszka — kawaler Lagarder przyszedł do naszej wioski i zapytał, czy ja chcę być na usługach córki nieboszczyka księcia. Naturalnie zaraz się zgodziłam. A dlaczego? Bo mi Berichon, mój syn, opowiadał, że książę, umierając wymówił imię kawalera Lagardera i mówił: “Mój bracie! Mój bracie!”
Księżna w niemej boleści obie ręce złożyła na piersiach.
— A potem jeszcze tak — mówiła Franciszka: — “Bądź ojcem dla mojej córki i pomścij mnie”. Berichon nigdy nie kłamał, miłościwa pani. A zresztą coby miał w tem, żeby skłamać? Ano, więc pojechaliśmy razem z Jankiem. Pan Lagarder uważał, że panna Aurora jest za duża, aby mogła sama z nim mieszkać.
— No i dlatego — wtrącił Janek, — że chciał, żeby panienka miała pazia.
— Ten dzieciak jest gadułą, przepraszam waszą miłość. Ano więc pojechaliśmy do Madrytu, co to jest stolicą w Hiszpanii. Ach, miłościwa pani! Łzy napłynęły mi do oczu, kiedy zobaczyłam to biedne dziecko! Żywy portret naszego młodego pana; Ale, sza! Nie trzeba było ani pisnąć o tem, pan kawaler zabronił.
— A czy przez cały czas, jak byliście razem z nimi — pytała księżna wahającym głosem — ten pan Lagarder?...