Strona:PL Feval - Garbus.djvu/442

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Doszli w tej chwili do alei grabowej. Gonzaga poufale wziął służalca swego pod rękę.
— Słuchaj przedewszystkiem powiedz mi, co słychać na ulicy Chantre?
— Pańskie rozkazy wykonane dokumentnie. — odpowiedział Pejrol. — Na własne oczy widziałem, jak lektyka zbliżała się do Saint-Magloire.
— A dona Kruz? Panna Nevers?
— Dona Kruz musi być tutaj.
— Poszukasz jej, te panie czekają na nią. Wszystko tak przygotowałem, że będzie miała ogromne powodzenie. A teraz wróćmy do garbusa. Cóż on powiedział regentowi?
— Właśnie tego nie wiemy.
— A ja wiem, a właściwie zgaduję. Powiedział regentowi: “Zabójca Neversa istnieje”.
— Szaaa! — wyrwało się mimowoli Pejrolowi, który zadrżał od stóp do głów.
— I dobrze zrobił — mówił dalej Gonzaga bez najmniejszego wzruszenie. — Zabójca Neversa istnieje. Jakiż miałbym interes, aby to ukrywać, ja mąż, wdowy po Neversie; ja naturalny sędzia i prawny mściciel? Zabójca Neversa istnieje! Tak, chcę, aby cały dwór usłyszał to odemnie!
Pejrol był cały w potach.
— A ponieważ istnieje — ciągnął dalej Gonzaga. — Znajdziemy go, do kata!
Spojrzał na służalca, który drżał jak liść osiny, a twarz wykrzywiały kurcze nerwowe.
— Czyś zrozumiał? — zapytał Gonzaga.