Strona:PL Feval - Garbus.djvu/375

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdy dona Kruz wszystko już obejrzała, rzekła wesoło:
— Miłość jest tutaj konieczną. Dom brzydki, ulica czarna, meble paskudne. Wiem dobrze, że dasz mi tę obowiązkową odpowiedź: “Pałac bez niego”...
— Dam ci inną odpowiedź — przerwała Aurora; — Gdybym chciała pałacu, dosyć abym mu powiedziała jedno słowo.
— A, ba!
— To tak jest.
— Czy jest już taki bogaty?
— Spełniał wszystko, czego tylko pragnęłam.
— Rzeczywiście — szepnęła dona Kruz, która już się nie śmiała — ten człowiek nie jest podobny do innych ludzi. Jest w nim coś dziwnego i nadzwyczajnego. Ja tylko przed nim spuszczam oczy... Ty wiesz, można wszystko mówić, ale czaradzieje istnieją. Wierzę, że Lagarder jest czarodziejem.
Mówiła to całkiem poważnie.
— Co za szaleństwo! — zawołała Aurora.
— Wcale nie! — zaprzeczała seryo Flora. — I chcę się zupełnie przekonać. No, wypowiedz jakieś życzenie, myśląc o nim.
Aurora poczęła się śmiać. Dona Kruz usiadła przy niej.
— Żeby mi zrobić przyjemność, moja najdroższa! — mówiła z pieszczotą. To przecież nie trudno!
— Czy mówisz na seryo? — zapytała zdziwiona Aurora.