Strona:PL Feval - Garbus.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

becności, miał mieć szczęście ujrzenia cię nareszcie?
— Jadę na bal regenta — odrzekła.
Przez chwilę Gonzaga stał jak osłupiały.
— Pani? — wyszeptał, — pani?
Wyprostowała się tak piękna i wyniosła, że Gonzaga mimowoli spuścił oczy.
— Ja! — odpowiedziała.
I na odchodnem dodała.
— Od dziś żałoba moja skończona. Możesz robić książę, co ci się podoba, już się ciebie nie boję.

XI.
GARBUS ZOSTAJE ZAPROSZONY NA BAL REGENTA.

Gonzaga patrzył jeszcze chwilę na żonę idącą przez długą galeryę, która prowadziła do jej pokojów.
— To zmartwychwstanie! — myślał. — a jednak ja tak dobrze odegrałem tę ważną partyę! Dlaczego ją przegrałem? Chyba znała moje karty. Gonzago, tyś nie wszystko widział, coś umknęło twej uwadze...
Począł dużymi krokami przebiegać salę.
— W każdym razie — myślał — nie mamy ani chwili do stracenia. Dlaczego jedzie na bal do Palais-Royal? Rozmawiać z regentem? Najwidoczniej wie, gdzie jest jej córka... Ale ja także to wiem — dodał otwierając notes — i w tem przynajmniej posłużył mi przypadek.
Uderzył w dzwonek i rzekł do wchodzącego lokaja.