Strona:PL Faleński - Meandry (1904).djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
295.

Jest istność, którą wieczny rozstrój gna,
Duch w złym wytrawny rozumie,
Butny w bezcześci swej dumie,
Co wszystko zgłębił do samego dna,
I wielkość każdą umie, wie i zna —
A tylko kochać nie umie.

Są państwem jego zmroki i pustynie,
I z tych, o każdej on porze
W zdradne przywabia bezdroże,
Gdyż jest przemądry w złym wszelakim czynie,
I co chce, wszystko może — a jedynie,
Choć chciałby — umrzeć nie może.

On władca! W kłamstwach jak na skrzydłach wzlata,
I jest na imię mu: Biada!
I z niego poszła śmierć blada...
A przecięż, kiedyś, w dokończeniu świata,
W którem się spełni win, jak cnót, wypłata,
Człek go zapozwie — pan zbada.

Gdy czasy, w których umrze śmierć, nadbiegą —
Temu, co skonał, a żyje,