Strona:PL Faleński - Meandry (1904).djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jeden przez drugiego tłoczy.
Więc i ja z innemi społem,
Pierwszy lepszy stołek wziąłem,
I przysiadłem gdzieś w uboczy.

Cóż, gdy nie dość byłem chyży!
Bowiem, gdzież tu jest biesiada?
Wśród chciwego tego stada,
Co się skąd półmisek zbliży,
Ten, co siadł przedemną wyżej,
Wszystko mi z przed nosa zjada.

— Cóż to? Czyż mi nic nie dacie?
Gdzież tu jadło? gdzie puhary? —
— Cicho. Rzecz to nie do wiary.
Krzyczysz, jakby w chłopskiej chacie;
Któż ci winien, miły bracie,
Żeś tam siadł, gdzie koniec szary.


285.

Człek się daremnie to pojąć sili:
Skąd w nim rozwagi tem mniej, im dalej.
W młodości, gdy się nam w głowach pali,
Szukamy, czegośmy nie zgubili —
A gdy te głowy nam szron pochyli,
Gubiemy, czegośmy nie szukali.