Strona:PL Faleński - Meandry (1904).djvu/077

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
169.

Człek sam najsnadniej sprawie swej usłuży,
Jeśli, być nie chcąc z dolą własną w sprzeczce,
Nawyknie do niej po troszeczce.
Regulus, gbyby chciał był pożyć dłużej,
Spałby niebawem jak wśród pączków róży,
W swej gwoźdźmi nabitej beczce.


170.

Z klęsk, co o każdej godzinie
Nad nami wiszą, jak miecze,
Bez trudu Mędrzec dociecze:
Że, nim kres życia nadpłynie,
Z niedoszłych nieszczęść jedynie
Składa się szczęście człowiecze.


171.

Gdy sakwy z grzechów opróżnione,
I dla świątecznych szat wymiany,
Spłowiałe rzucę precz łachmany —
To, niech, w słoneczną dążąc stronę,
Cicho, jak nikły cień przewionę,
I niech się stanę zapomniany.

Wyszedłem nagi z ziemi łona,
Ziemi też nagie oddam kości —