Strona:PL Faleński - Meandry (1904).djvu/066

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
136.

Stróża pozbawiono chleba,
Że uciekła z Jasiem Mania.
Lecz wy, drudzy, zamiast łkania,
Raczej błogosławcie nieba —
Cnota, której strzedz potrzeba,
Nie jest warta pilnowania.


137.

Nie zawsze wierzcie, piękne panie,
Pochlebstwom lada wierszoroba.
Bo jest dla człeka smutna doba,
Gdy, przez swe wciąż o siebie dbanie,
Tak się sam sobie miłym stanie —
Że się aż drugim mniej spodoba.


138.

Idąc z laską, rzecz jedyna
Wziąć ją w kieszeń — tak — z ukosa —
Z tyłu — skówką wprost w niebiosa.
Aż tu ktoś mię źle wspomina:
— W nos się szturgnął? — Jego wina!
Pilnuj każdy swego nosa.

Więc w dłoń, główkę jej rzezaną
Wziąwszy, macham w tył po trosze.