Dzieciętom, spłodzonym przez boga,
Dola dostała się błoga!
Hej! służebna ty gromado, co przy słupach tej świątyni
Pana swego oczekujesz, powiedz-że mi, co on czyni?
Czy powrócił od trójnoga Ksutos król, czy jeszcze gości
U wyroczni, by się radzić w sprawie swojej bezdzietności?
Jest w przybytku, przyjacielu, nie przestąpił progów jeszcze,
Ale, słyszę, drzwi już skrzypią, już porzuca miejsce wieszcze,
Już wychodzi pan i władca, już przed nami oto stoi.
Szczęścia, synu! Tak rozpocząć godzi się tu wardze mojej.
Ja mam szczęście, ty miej rozum, dobrze będzie nam na świecie.
Daj się w rękę pocałować, pozwól się uścisnąć, dziecię!
Masz-li rozum, przyjacielu? Czy ci bóg odebrał zmysły?
Że miłować chcę, co miłe, przeto władze moje prysły?
Puść! Nie tykaj! Porwiesz wieńce, które, widzisz, trzymam w ręku!
Nie rabunku się dopuszczam, własność biorę mą bez lęku.
Odejdź, proszę, bo naciągnę tę cięciwę, w serce-ć strzelę.