Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom I.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kiprys czerpała pono z Kefizu twego fal
Kryniczne, słodkie zdroje
I potem we włosy swoje
Wplótłszy pęk wonnych róż,
Z łagodnym szła wiewem w dal
I słała-ć, mądrości stróż,
Eroty,
Przemyślne towarzysze wszelkich wiedz i sztuk,
Sprężyny wszelakiej cnoty.


∗                    ∗

O jakżeż cię przyjmie ten gród.
Ta ziemia świętych rzek,
Gdzie świętym jest każdy człek —
Ciebie, coś synów swych krwią
Zmazana?
To ginie — bacz! — własny twój płód!
To mord własnych dzieci — o bacz!
K’tobie się zwraca nasz płacz,
Obejmujemy-ć kolana:
Nie morduj, o nie bądź tak złą!

*

Skąd męstwa nabierzesz, ach! mów!,
Aby uzbroić swą dłoń
I serce — o broń się, broń! —
Na ten okrutny czyn?
Azali
Nie zbraknie potrzebnych ci tchów?
Czy możesz tak patrzeć bez łez
Na dzieci rodzonych zły kres?