Strona:PL Eurypides - Ifigenja w Aulidzie.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bolała już nade mną i którą przygniecie
Znów boleść! Cóż Helena obchodzić mnie może?
Jej miłość z Aleksandrem[1] dlaczegóż ma, boże,
Być dla mnie dzisiaj zgubą?!... Spojrzyj na mnie mile,
Pocałuj mnie, ażebym, kładąc się w mogile,
Zabrała tę pamiątkę ze sobą, gdy zguby
Me słowo nie odwróci! Mój braciszku luby,
Podporąś ty mi słabą, jednak proszę ciebie,
Płacz za mną, błagaj ojca, niech mnie tak nie grzebie,
Mnie, siostrę twą! Współczucie mają niemowlęta...
Patrz, ojcze, jak cię jego milczące oczęta
Błagają! Więc się zlituj, zostaw życie moje!
U kolan oto prosi cię twych dziatek dwoje:
Dorosła i niemowlę, twój synek jedyny.
W tej jednej snać się wszystkie skupiają przyczyny:
Najsłodsza rzecz dla ludzi to światłość słoneczna,
A niczem dla nich grób jest. Chęć to niedorzeczna,
Jeżeli ktoś pożąda śmierci. Smutne życie
Jest lepsze, niż skon piękny. Oto, co słyszycie!
PRZODOWNICA CHÓRU:
Heleno ty nieszczęsna! Widzisz, przez twą miłość
Spotyka ród Atrydów ta losu zawiłość.
AGAMEMNON:
Gdzie litość jest potrzebna, a gdzie jej nie trzeba,
Wiem dobrze i swe dzieci kocham, boć, na nieba,
Szalony byłbym wówczas. Straszna to odwaga
Wykonać czyn podobny, strasznie, gdy się wzdraga
Dokonać go duch ludzki, wiedz to, moja żono!
Konieczność nakazuje, aby go spełniono.
Spojrzyjcie na te statki, co na morzu stoją,
Na greckich patrzcie wodzów, naodzianych zbroją!
Warowni Ilijonu nie wezmą ich ręce,
Jeżeli, jak chce Kalchas, ciebie nie poświęcę —
O nie, nie pękną nigdy trojańskie wrzeciądze!

  1. Str. 6i, w. 3: Aleksander — Parys.