Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jak orzeł co w chmur piorunach utonie –
Iskry co wrzały – wrą od wieków tylu!...
I wrzeć na wieki będą – póki kamień
Tam na kamieniu zostanie!... z omamień
Tyrana, biedny lud z wolna dobywać
Z cichą łzą – wieków ciszą – wiekom śpiewać!...
I cóż za wulkan zatrzęsie posadą
Ziemi – gdy iskry zleją się w ognisko? –
I cóż za piekło szatanów gromadą
Spadnie … i wszędzie zostawi – zwalisko…
Może tam zlecą Geniusze Hellady,
Na których czoła co noc księżyc blady
Swój pocałunek już od wieków kładzie
Gdy cichy zdrój źródlanej po nich wody
Kryształem szepcze – w jasnej gwiazd Plejadzie
I falą gra jak geniusz – wiecznie młody!...
Na których smętne marmurowe czoła
Strzela promieni cichych aureolą
Jak pajęczyną co dłoń mi anioła
Z jego promieni przędziona się splata
Aż ich niewoli tu przedrzymią lata
A rany w orłów zemsty się przebolą?...
Jak aloesy na grobowcach świata
Których chór wieki milczący w zarania
Blask, krzyknął by raz – grzmotem zmartwychwstania
A potem skonał skonaniem radości
I kwiat swój rzucił pod stopy – wolności!...
O nie! – inaczej dziewica ta marzy –
Może tam zlecą mściciele anioły
Których ognisty miecz, tnie, tępi, żarzy,
Przesokolone w jej braci sokoły
Co zerwą peta, łańcuchy krwią zlane –
Strzaskają w czoła tyranów miedziane –
O! może wstanie który z między braci
I krew tę wieków, krwią pokoleń spłaci!...
O może – może – i dziewczyna młoda
Tonie w marzeniach – lecz serce spokojne
Jest jak spokojna, choć bezdenna woda