Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

«Boga Rodzica!
Dziewica!...»
Lecz dziś?...
Tak cicho – grobowo do koła,
Ledwie w obłoku szary kruk zakracze
Ledwie piosenka pastusza od sioła –
Przed lasy głosem fujarki zapłacze…
Bo lud ten dzielny, lud bojem sławiony
Jakby z wielkiego snu przykro zbudzony
Dziś smutną myślą i pieśnią spoczywa
Gdy swej przeszłości tak tęskno przygrywa…
Otoć nie dawno Chrobry złożył głowę
I zasępione orły narodowe,
I zgasło wielkie słońce Słowiańszczyzny,
Po nim syn słaby jął berło ojcowe –
Lecz go w potrzebie niedźwignął ojczyzny
Boć biada temu, kto niechrobry w duchu,
A berło Chrobry chce dzierżyć w posłuchu!...
I długo Polska orlica stęskniona
Po Chrobrym wdowa, swe piersi szarpała,
Pożogą niezgód słaba i znędzniała
Sięgła za morze, gdzie w cudze ramiona
Oddane, rosło pacholę Piastowa,
Jak cichy kwiatek co na cudzej niwie
Tęsknie pochylił młodą skroń Majową
I k’Polsce smutny, poglądał życzliwie –
Owoż Polacy kwiat on pod swe niebo
Przenieśli z cichej klasztornej ustroni;
Aż się rozwinął i życia potrzebą
Jako dąb porósł na Ojczystej błoni –
A za nim cała Polska wzniosła głowę
Jakby ją wskrzesił i cale odnowił
Że się znów w szaty oblekła godowe
I stały smutne ludy znowu zdrowe
Kiedy je prawy ojciec ich pozdrowił –
Po całej Polsce głos już jeden płynie,
«Witajże witaj, miły hospodynie!...»